Eliza Orzeszkowa – Nad Niemnem – Streszczenie szczegółowe

„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej to monumentalna epopeja osadzona w malowniczych, letnich krajobrazach Grodzieńszczyzny. Pod pozornie sielską atmosferą kryje się jednak opowieść o głębokich podziałach między dworem w Korczynie a zaściankiem Bohatyrowiczów. To historia o miłości, która leczy rany przeszłości, o wartości pracy nadającej sens życiu i o pamięci o powstaniu styczniowym, która definiuje tożsamość bohaterów. Zapraszamy do szczegółowego streszczenia, które odkrywa wszystkie wątki tej ponadczasowej powieści.

TOM PIERWSZY

Rozdział I

Powieść otwiera się w upalny, letni dzień, w niedzielę, nad brzegami Niemna. Słońce praży niemiłosiernie, a powietrze drga od gorąca. Z pobliskiego kościoła wracają wierni, a wśród nich dwie kobiety, które zbaczają ze ścieżki w kierunku niewielkiego borku. Postacie te od razu rysują się jako kontrastujące indywidualności. Starsza z nich, blisko pięćdziesięcioletnia Marta Korczyńska, kuzynka i gospodyni w pobliskim dworze w Korczynie, jawi się jako osoba naznaczona trudem życia. Jej przygarbiona sylwetka, szerokie ramiona i surowa na pierwszy rzut oka twarz świadczą o latach ciężkiej pracy. Ubrana jest skromnie, w czarną spódnicę i mantylę, a jej strój dopełnia stary, słomkowy kapelusz.

Jej towarzyszka, Justyna Orzelska, to kobieta w pełni rozkwitu. Wysoka, o smukłej talii i bujnych, czarnych włosach, emanuje naturalnym pięknem, mimo skromnej wełnianej sukni. Niesie naręcze leśnych kwiatów, co zdaje się być jej jedyną ozdobą. Idąc przez lasek, Marta wspomina zabawną historię sprzed lat, kiedy to przestraszeni chłopi wzięli ją za personifikację szalejącej wówczas cholery. Opowieść ta, choć humorystyczna, rzuca światło na charakter Marty – kobiety energicznej, zawsze w pośpiechu, a jednocześnie świadomej prostoty i zabobonności wiejskiego ludu.

Ich spokojny spacer przerywa widok eleganckiego powozu, w którym zasiadają dwaj mężczyźni: Bolesław Kirło i Teofil Różyc. Ich pojawienie się wywołuje u Marty nieukrywaną niechęć, obie kobiety domyślają się bowiem, że zmierzają oni z wizytą do Korczyna, zakłócając niedzielny spokój. Scena ta staje się pretekstem do rozmowy na temat przyszłości Justyny. Marta, w typowy dla siebie, pragmatyczny sposób, strofuje dziewczynę za jej melancholię i bierność. Zarzuca jej, że niepotrzebnie stroni od towarzystwa, nie dba o stroje i nie szuka męża, żyjąc skromnie z niewielkiego procentu od posagu, który ulokowany jest u Benedykta. Justyna broni się, twierdząc, że taki styl życia jej odpowiada, lecz Marta jest przekonana, że źródłem apatii dziewczyny jest nieszczęśliwy romans z żonatym kuzynem, Zygmuntem Korczyńskim. Choć Justyna zaprzecza, widać, że wspomnienie to wciąż jest dla niej bolesne.

Wkrótce ich drogę przecina wóz drabiniasty wypełniony roześmianymi dziewczętami wracającymi ze żniw. Woźnicą okazuje się Jan Bohatyrowicz, trzydziestoletni, postawny mężczyzna o turkusowych oczach. Wymienia z Justyną krótkie, lecz intensywne spojrzenie, które zdaje się być iskrą zapowiadającą przyszłe wydarzenia. Po jego odjeździe Marta wspomina dawne, lepsze czasy, kiedy to rodzina Bohatyrowiczów bywała w korczyńskim dworze, a Anzelm Bohatyrowicz, teraz schorowany i zgorzkniały, był jej przyjacielem z młodości.

Rozdział II

Sceneria przenosi się do dworu w Korczynie, który, choć pozbawiony dawnej świetności, wciąż emanuje szlachecką tradycją. Autorka z pietyzmem opisuje jego otoczenie – zadbany ogród, stare drzewa, oraz wnętrza wypełnione pamiątkami przeszłości, takimi jak poroża jeleni. Widać, że od lat nic tu nie przybyło, ale dzięki czyjejś nieustannej pracy, niczego też nie ubyło – wszystko jest naprawiane i konserwowane z wielką starannością.

W dusznym, przesiąkniętym zapachem perfum i lekarstw salonie, z widokiem na Niemen, zastajemy cztery osoby. Na szezlongu spoczywa pani domu, Emilia Korczyńska, żona Benedykta. Jest kobietą eteryczną, o delikatnej urodzie, ale wiecznie cierpiącą na rozmaite dolegliwości, głównie nerwowe. Ubrana w elegancką, jedwabną suknię, nieustannie skarży się na migrenę i „globusa”. Towarzyszy jej Teresa Plińska, jej powiernica i towarzyszka, która, mimo odmiennego statusu, naśladuje gesty i styl bycia pani domu.

Gośćmi są Kirło i Różyc. Różyc z zapałem opowiada o spotkaniu w lesie, nie kryjąc zachwytu nad urodą Justyny, podczas gdy Kirło, bawiąc się kosztem dam, zwleka z wyjawieniem jej tożsamości. Emilia i Teresa, przekonane, że mowa o wiejskiej dziewczynie, są zszokowane, gdy dowiadują się, że chodzi o Justynę Orzelską, ich rezydentkę. Emilia wyjaśnia, że Justyna wraz z ojcem mieszka w Korczynie od czasu, gdy stracili swój majątek.

Do salonu wkracza Benedykt Korczyński, pan domu, wracający z obchodu gospodarstwa. Jego spracowana postać i rzeczowe uwagi na temat pracy kontrastują z leniwą, salonową atmosferą. Wkrótce dochodzi do komicznej, lecz dla Justyny upokarzającej sceny, gdy Kirło siłą niemal wpycha do salonu jej ojca, pana Orzelskiego, w niekompletnym stroju, nazywając go „artystą”. Justyna z trudem panuje nad sytuacją i odprowadza zawstydzonego ojca na górę.

Wreszcie zjawiają się dzieci Korczyńskich: piętnastoletnia Leonia, ucząca się na pensji w Warszawie, oraz syn Witold, student agronomii, który odziedziczył po ojcu miłość do ziemi. Ich przyjazd wnosi do domu powiew życia i energii. W zamieszaniu powitań Różyc dopytuje Kirłę o sytuację materialną Justyny. Dowiedziawszy się o jej skromnym posagu, kwituje to z arystokratyczną pogardą, nie przestając jednak interesować się jej osobą, zwłaszcza po usłyszeniu o jej dawnym romansie z Zygmuntem.

Justyna, po doprowadzeniu ojca do porządku, na chwilę chroni się w swoim skromnym pokoju, który dzieli z Martą. Z oddali, znad Niemna, dobiega ją dźwięk pieśni, śpiewanych przez pracujących ludzi – dźwięk innego, autentycznego świata, który coraz bardziej ją pociąga.

Rozdział III

Ten rozdział to retrospekcja, która rzuca światło na obecną sytuację Benedykta Korczyńskiego i jego rodziny. Dowiadujemy się o historii rodu: o Stanisławie, ojcu Benedykta, który kupił Korczyn, oraz o jego dwóch synach – Andrzeju i Benedykcie. Obaj studiowali, ale to Benedykt, po ukończeniu szkoły agronomicznej, poświęcił się pracy na roli. Andrzej, jego brat, gospodarzył w sąsiednim folwarku.

Przed laty życie w Korczynie i sąsiednim zaścianku Bohatyrowiczów toczyło się w harmonii. Andrzej Korczyński przyjaźnił się z Jerzym Bohatyrowiczem, a ich synowie, Zygmunt i Janek, dorastali razem. Marta Korczyńska, kuzynka Benedykta, przyjaźniła się z bratem Jerzego, Anzelmem. Tę sielankę przerwało powstanie styczniowe. Andrzej i Jerzy zginęli, walcząc ramię w ramię, i zostali pochowani we wspólnej mogile na uroczysku, od tamtej pory zwanym Mogiłą. Drugi brat Benedykta, Dominik, wyjechał w głąb Rosji, a Benedykt musiał zadłużyć Korczyn, aby go spłacić.

Od tamtej pory Benedykt toczy nieustanną, samotną walkę o utrzymanie ziemi. Jego małżeństwo z piękną i delikatną Emilią, zawarte dwadzieścia lat wcześniej, dawno utraciło blask. W przejmującej scenie w ogrodowej altanie, Benedykt próbuje podzielić się z żoną swoimi troskami, lecz natrafia na mur niezrozumienia. Emilia, pogrążona w świecie swoich chorób i sentymentalnych lektur, oskarża go o materializm i brak uczuć, nie dostrzegając jego poświęcenia i ciężkiej pracy, która zapewnia jej beztroskie życie.

Po tej gorzkiej rozmowie Benedykt musi stawić czoła kolejnemu konfliktowi – kłótni z Bohatyrowiczami o odszkodowanie za szkody wyrządzone przez ich konie. Spór kończy się wzajemnymi groźbami procesów sądowych, co pogłębia przepaść między dworem a zaściankiem. Zmęczony i zrezygnowany, Benedykt czyta list od brata Dominika, który, osiągnąwszy wysoką pozycję w carskiej administracji, namawia go do sprzedaży Korczyna i porzucenia tej beznadziejnej walki. Przez chwilę Benedykt jest bliski ulegnięcia, ale czuły gest małego synka przywraca mu siłę i wolę walki. Odrzuca propozycję brata, wybierając wierność ziemi i pamięci tych, którzy za nią zginęli.

Rozdział IV

Kulminacyjnym punktem życia towarzyskiego w Korczynie są imieniny Emilii, obchodzone pod koniec czerwca. Mimo skromnych kontaktów towarzyskich, na tę okazję zjeżdża się około czterdziestu gości, a dwór na jeden dzień odzyskuje resztki dawnej świetności. Autorka kreśli barwną galerię postaci, stanowiącą przekrój lokalnej arystokracji i szlachty. Jest tu wdowa po Andrzeju, która od dwudziestu trzech lat nosi żałobę, żyjąc jak pustelnica w swoim majątku w Osowcach. Są bogaci Darzeccy, siostra Benedykta z mężem, których zamożność rzuca się w oczy. Jest Teofil Różyc, znudzony arystokrata i morfinista, oraz Zygmunt Korczyński z młodą, francuską żoną Klotyldą, oboje równie znudzeni prowincjonalnym życiem.

Przy stole toczą się błahe rozmowy, a Benedykt, zmęczony pracą, skarży się na Bohatyrowiczów. Witold, pełen młodzieńczego zapału, próbuje zainteresować Różyca nowinkami agronomicznymi, co spotyka się z obojętnością. Przybywa pani Kirłowa z dziećmi, kobieta zaradna, która w przeciwieństwie do męża, ciężko pracuje w swoim folwarku w Olszynce.

Justyna i jej ojciec zapewniają gościom oprawę muzyczną. W tym czasie Różyc prosi Kirłową, aby zaaranżowała mu spotkanie z Justyną, co budzi jej niepokój o losy dziewczyny. Po koncercie Zygmunt nachodzi Justynę, próbując nawiązać do ich dawnego uczucia. Dziewczyna, choć wciąż zraniona, odrzuca jego zaloty, dając mu do zrozumienia, że przeszłość jest zamknięta. Ich rozmowę obserwuje zazdrosna Klotylda. Justyna, czując się osaczona, szuka schronienia u Marty, ale ta, zajęta pracą, ponownie udziela jej rad na temat szukania męża.

Rozdział V

Nie mogąc znieść atmosfery panującej na przyjęciu, Justyna wybiega z domu i idzie w stronę pól. Spacer staje się dla niej podróżą w głąb bolesnych wspomnień. Przypomina sobie chorobę matki, romans ojca z jej francuską guwernantką, który zniszczył rodzinę, oraz śmierć matki. Po tych wydarzeniach Benedykt, wierny danej obietnicy, przyjął ją i jej ojca do Korczyna. Opiekę nad jej edukacją przejęła Andrzejowa, wdowa po Andrzeju. To w jej domu w Osowcach Justyna zbliżyła się do Zygmunta. Ich młodzieńcza miłość i obietnice małżeństwa zostały jednak zniszczone przez sprzeciw Andrzejowej, która uznała Justynę za nieodpowiednią partię dla swojego syna-artysty. Zygmunt, ulegając woli matki, wyjechał za granicę, pozostawiając Justynę ze złamanym sercem i poczuciem upokorzenia.

Pogrążoną w tych myślach Justynę odnajduje śpiew Jana Bohatyrowicza. Mężczyzna, widząc jej smutek, zaprasza ją do swojej chaty w zaścianku. Dla Justyny jest to przekroczenie niewidzialnej granicy, wejście do innego świata. W prostej, ale zadbanej chacie poznaje wuja Janka, Anzelma, który z radością wita ją w swoich progach i pyta o Martę, swoją dawną miłość. Anzelm proponuje Justynie spacer do miejsca niezwykłego – grobu Jana i Cecylii, legendarnych założycieli rodu Bohatyrowiczów.

Rozdział VI

Spacer przez las do grobu założycieli rodu staje się dla Justyny symboliczną podróżą do korzeni i źródła siły. Po drodze Anzelm opowiada jej legendę o Janie i Cecylii – parze, która w XVI wieku przybyła w te strony, uciekając przed światem. On był prostego pochodzenia, ona – z arystokratycznego rodu. Ich miłość, która przekroczyła bariery społeczne, stała się fundamentem nowej osady. Tytaniczną pracą własnych rąk, przez dziesiątki lat, karczowali puszczę, uprawiali ziemię i wychowali dwanaścioro dzieci, dając początek kwitnącemu rodowi. Ich trud i determinacja zostały po latach docenione przez samego króla Zygmunta Augusta, który odwiedził ich stuletnich i w uznaniu ich zasług nadał im szlachectwo oraz nazwisko Bohatyrowiczów.

Historia ta głęboko porusza Justynę. W micie założycielskim Bohatyrowiczów odnajduje wartości, których brakowało w jej dotychczasowym życiu: sens płynący z pracy, siłę miłości i godność wynikającą z pokonywania trudności. Stojąc przy skromnym grobie z napisem „memento mori”, Justyna zaczyna rozumieć, że istnieje alternatywa dla jałowej egzystencji w korczyńskim dworze.

TOM DRUGI

Rozdział I

Akcja przenosi się do Olszynki, folwarku pani Kirłowej. Widzimy ją jako kobietę energiczną, samotnie zmagającą się z prowadzeniem gospodarstwa i wychowaniem gromadki dzieci, podczas gdy jej mąż Bolesław szuka rozrywek w okolicy. Niespodziewaną wizytę składa jej kuzyn, Teofil Różyc. Mimo nieporządku i roboczego stroju, Kirłowa cieszy się z odwiedzin. Różyc, znudzony arystokrata, opowiada jej o swoim uzależnieniu od morfiny, które traktuje jako kolejny element „wielkoświatowego” stylu życia.

Rozmowa szybko schodzi na temat Justyny. Różyc jest nią autentycznie zafascynowany, a Kirłowa, widząc jego zapał, radzi mu, aby zamiast planować kolejny romans, ożenił się z dziewczyną. Następnie Różyc, w geście szczodrości, proponuje mężowi Kirłowej posadę zarządcy w jego majątku, Wołowszczyźnie. Kirłowa, znając lenistwo męża, odmawia, ale z wdzięcznością przyjmuje jego drugą propozycję – sfinansowania edukacji jej synów.

Rozdział II

W Korczynie życie toczy się utartym rytmem. Emilia dostaje kolejnego ataku nerwów, a do dworu przyjeżdża z wizytą siostra Benedykta, Jadwiga Darzecka, z mężem i córkami. Darzecki, człowiek pragmatyczny i pozbawiony sentymentów, żąda od Benedykta natychmiastowej spłaty posagu żony, nie bacząc na trudną sytuację finansową Korczyna. Benedykt, człowiek honoru, wie, że musi znaleźć pieniądze, nawet za cenę sprzedaży lasu – ziemi, którą z takim trudem chronił.

Po ich wyjeździe dochodzi do ostrej kłótni między Benedyktem a Witoldem. Syn zarzuca ojcu, że wychowuje Leonię na „światową srokę”, podobną do kuzynek Darzeckich, i krytykuje jego postawę wobec zaścianka. W tym samym czasie Kirło, wróciwszy do Korczyna, postanawia zabawić się kosztem Teresy Plińskiej. Wmawia jej, że Różyc jest w niej zakochany i zamierza się oświadczyć. Nieszczęsna Teresa, która od dawna marzy o małżeństwie, wpada w euforię, a jej późniejsze rozczarowanie, gdy żart wychodzi na jaw, jest niezwykle bolesne.

Justyna, dowiedziawszy się o prawdziwych zamiarach Różyca, nie odczuwa radości. Otrzymuje list od Zygmunta, ukryty w książce, w którym ten błaga ją o spotkanie i odnowienie dawnych uczuć. Rozdarta między przeszłością a teraźniejszością, Justyna coraz częściej myśli o historii Jana i Cecylii oraz o świecie Bohatyrowiczów, który jawi jej się jako źródło prawdziwego życia.

Rozdział III

Jest czas żniw. Autorka maluje idylliczny, ale i realistyczny obraz pracy w polu. Mieszkańcy zaścianka, mimo upału i wysiłku, pracują razem, śpiewając i żartując. W tej scenerii pojawia się Justyna. Janek, widząc ją, nie kryje radości. Matka Janka, widząc smutek dziewczyny, która czuje się obca i niepotrzebna, podaje jej sierp i uczy pracować. Justyna, choć nieprzywykła do fizycznego wysiłku, z zapałem chwyta za narzędzie. Praca w polu staje się dla niej formą terapii, sposobem na uwolnienie się od dręczących wspomnień i poczucia bezużyteczności.

Na polu pojawia się Witold, który z dumą patrzy na Justynę i umawia się na wizytę w chłodnej chacie Anzelma. Tam, w otoczeniu pamiątek po Andrzeju Korczyńskim, Anzelm rozpoznaje w Witoldzie jego idealizm i patriotyzm. Młody Korczyński, widząc w Anzelmie strażnika pamięci, dzieli się z nim swoimi planami reform i współpracy z zaściankiem.

Rozdział IV

Przełomowym momentem w relacji Justyny i Janka jest ich wspólna wyprawa czółnem na Mogiłę – zbiorowy grób czterdziestu powstańców. Płynąc Niemnem, a potem idąc przez las, Janek opowiada Justynie swoje najboleśniejsze wspomnienie: ostatnie pożegnanie z ojcem, Jerzym, który szedł do walki, oraz moment, gdy jako siedmioletni chłopiec dowiedział się o jego śmierci i śmierci Andrzeja Korczyńskiego. Stojąc przy mogile, w miejscu śmierci i ofiary, Justyna i Janek czują, jak rodzi się w nich potężne uczucie życia i miłości. Podają sobie ręce, a bariery, które ich dzieliły, znikają. W drodze powrotnej, w strugach letniej burzy, Janek okrywa Justynę swoją siermięgą, a ich bliskość staje się niemal namacalna.

Rozdział V

Justyna jest coraz częstszym i mile widzianym gościem w zaścianku. Zostaje zaproszona na wesele Elżuni, córki Fabiana. Wizyta w chacie Janka i Anzelma jest dla niej jak powrót do domu. Pojawia się tam również Jadwiga Domuntówna, zakochana w Janku dziewczyna z zaścianka. Widząc Justynę, nie potrafi ukryć zazdrości i rzuca w jej stronę uszczypliwe uwagi.

Późnym wieczorem Janek i Anzelm odprowadzają Justynę do Korczyna. Wracając do swojego pokoju, Justyna musi zmierzyć się z pytaniami Marty, która wciąż namawia ją na małżeństwo z Różycem. W poruszającej rozmowie Marta wyznaje Justynie, dlaczego przed laty odrzuciła miłość Anzelma: bała się ciężkiej pracy i drwin otoczenia. Żałuje tej decyzji przez całe życie, a jej historia staje się dla Justyny przestrogą, by nie powtórzyć jej błędu.

TOM TRZECI

Rozdział I

Ten rozdział poświęcony jest Andrzejowej Korczyńskiej i jej synowi Zygmuntowi. Poznajemy historię Andrzejowej – kobiety, która wyszła za mąż z miłości, ale nigdy nie potrafiła zrozumieć i zaakceptować demokratycznych ideałów męża. Po jego śmierci w powstaniu zamknęła się w swoim majątku w Osowcach, wiodąc życie pustelnicy i poświęcając się wychowaniu syna. Uczyniła z niego wrażliwego artystę, ale jednocześnie człowieka słabego, egoistycznego i oderwanego od rzeczywistości.

Zygmunt, nieszczęśliwy w małżeństwie z Klotyldą i znudzony życiem na wsi, wciąż myśli o Justynie. Gdy dowiaduje się o planowanych oświadczynach Różyca, w porywie zazdrości jedzie do Korczyna, by ją odzyskać. Zrozpaczona Klotylda, domyślając się jego zamiarów, szuka pomocy u teściowej.

Rozdział II

Podczas powrotu z zaścianka Witold i Justyna rozmawiają o jej przemianie. Ich rozmowę przerywa widok Benedykta, który w gniewie krzyczy na parobka za zepsucie żniwiarki. Witold staje w obronie chłopa, co prowadzi do kolejnej gwałtownej kłótni z ojcem. Benedykt, wciąż tkwiący w urazach przeszłości, nie potrafi zrozumieć idealizmu syna i jego chęci współpracy z zaściankiem.

W dworze Zygmunt nachodzi Justynę w jej pokoju. Proponuje jej rolę swojej kochanki i muzy, obiecując, że jego matka na wszystko się zgodzi, a żonę „pocieszy błyskotkami”. Ta cyniczna propozycja ostatecznie uwalnia Justynę od resztek dawnego uczucia. Z godnością i pogardą odrzuca jego ofertę, wyznając, że w jej sercu jest już ktoś inny.

Zygmunt, upokorzony i wściekły, wraca do Osowiec. W dramatycznej rozmowie z matką ujawnia całą swoją małość i egoizm. Namawia ją do sprzedaży rodzinnej ziemi i wyjazdu za granicę, a pamięć o ojcu-powstańcu nazywa szaleństwem. Andrzejowa, słysząc te bluźniercze słowa, przeżywa wstrząs. Z rozpaczą uświadamia sobie, że sama wychowała syna na człowieka pozbawionego wartości i zasad.

Rozdział III

W zaścianku u Fabiana odbywa się wesele Elżuni. Autorka z etnograficzną precyzją opisuje tradycyjne obrzędy, stroje i tańce. Justyna i Witold pełnią funkcję drużbów, co symbolizuje ich pełną integrację ze społecznością zaścianka. Na weselu spotykają się po dwudziestu trzech latach Marta i Anzelm, wspominając z nostalgią dawne czasy.

Zazdrosna Jadwiga Domuntówna, widząc Janka i Justynę razem, rzuca w ich stronę kamieniem. Incydent ten, który mógł doprowadzić do bójki, zostaje załagodzony przez Janka, który z godnością i taktem bierze dziewczynę w obronę.

Wesele staje się okazją do ważnej rozmowy. Fabian, ze łzami w oczach, prosi Witolda o pomoc. Wyznaje, że Bohatyrowicze przegrali proces z Benedyktem i nie stać ich na zapłacenie zasądzonej kary. Inni mieszkańcy zaścianka dołączają do rozmowy, wyrażając chęć współpracy z dworem, jeśli tylko pan Korczyński okaże im życzliwość.

Rozdział IV

Nocą, w korczyńskim dworze, dochodzi do przełomowej rozmowy między Benedyktem a Witoldem. Syn, z odwagą i szacunkiem, przedstawia ojcu racje zaścianka, zarzucając mu niesprawiedliwość i upór. Początkowo zły i drwiący, Benedykt stopniowo ulega argumentom syna. W słowach Witolda słyszy echo ideałów własnej młodości i ideałów swojego brata Andrzeja. Opowiada synowi o swojej samotnej, wieloletniej walce o ziemię, o rozczarowaniach i goryczy, które go zatwardziły.

Ta szczera, nocna rozmowa prowadzi do pojednania. Benedykt rozumie syna i zgadza się na jego propozycje. Prosi go, by przekazał Bohatyrowiczom, że umarza im dług, i obiecuje wspólnie z nim opracować plan współpracy. Ojciec i syn postanawiają razem popłynąć na Mogiłę, co symbolizuje odnowienie przymierza z przeszłością.

Nad ranem Witold zanosi do zaścianka radosne wieści, a wesele kończy się w atmosferze nadziei. Jadwiga godzi się ze swoim losem i z Jankiem, życząc mu szczęścia. Janek odnajduje Justynę nad brzegiem Niemna. W pięknej, lirycznej scenie, na tle wschodzącego słońca, całuje ją, a ona odpowiada mu wyznaniem miłości: „Na zawsze!”.

Rozdział V

Następnego dnia do Korczyna przyjeżdżają Kirłowie. Pani Kirłowa, w imieniu swojego kuzyna Teofila Różyca, oficjalnie prosi Justynę o rękę. Przedstawia ofertę uczciwie, nie ukrywając słabości kandydata, w tym jego uzależnienia od morfiny. Ku zdumieniu wszystkich zebranych, zwłaszcza Emilii, która już przyjęła oświadczyny w imieniu dziewczyny, Justyna z godnością i spokojem odmawia. Oznajmia, że od wczoraj jest zaręczona z Janem Bohatyrowiczem.

Jej decyzja wywołuje szok, ale spotyka się z poparciem najważniejszych dla niej osób. Kirłowa, choć zaskoczona, gratuluje jej dobrego wyboru. Witold z entuzjazmem ściska kuzynkę, nazywając ją swoją siostrą „z ducha”. A co najważniejsze, Benedykt w pełni akceptuje i szanuje jej wolę.

Justyna musi jeszcze zmierzyć się z reakcją ojca, który martwi się o swoją przyszłość, oraz z pogardą Zygmunta, który na odchodne nazywa ją „prostaczką”. Wzruszająca jest rozmowa Benedykta z Martą. Kobieta, sądząc, że po ślubie Justyny stanie się w dworze niepotrzebna, prosi o pozwolenie na odejście do zaścianka. Benedykt, po raz pierwszy od lat, okazuje jej wdzięczność, mówiąc, jak bardzo jest mu potrzebna i że tylko na nią mógł zawsze liczyć. Szczęśliwa i dowartościowana Marta postanawia wreszcie zadbać o swoje zdrowie.

Powieść kończy się sceną symboliczną. Benedykt razem z Justyną idą do chaty Bohatyrowiczów, by oficjalnie przypieczętować zaręczyny. W progu spotykają Anzelma i Jana. Benedykt, kładąc rękę na ramieniu Janka, pyta, czy jest synem Jerzego. Anzelm odpowiada słowami, które zamykają całą historię, spinając przeszłość z przyszłością: „Tego sa… samego, który z bratem pańskim w jednej mogile spoczywa!”. To zdanie pieczętuje pojednanie między dworem a zaściankiem, oparte na wspólnej pamięci, ofierze i nowej nadziei na przyszłość.

Eliza Orzeszkowa – Nad Niemnem – Podsumowanie lektury

Powieść Elizy Orzeszkowej to wielowymiarowe dzieło, które pod płaszczem romansu i sielskiego opisu przyrody kryje głęboki program ideowy polskiego pozytywizmu. Osią fabuły jest konflikt między dworem w Korczynie a zaściankiem Bohatyrowiczów, symbolizujący społeczne pęknięcie po klęsce powstania styczniowego. Orzeszkowa pokazuje, jak to pęknięcie może zostać uleczone. Rozwiązaniem jest powrót do fundamentalnych wartości: szacunku dla ciężkiej pracy, miłości do ziemi i pielęgnowania pamięci o wspólnej, heroicznej przeszłości. Miłość Justyny i Jana, przekraczająca bariery klasowe, staje się symbolem narodowego pojednania. Autorka jednoznacznie wartościuje postawy bohaterów, potępiając próżniactwo i kosmopolityzm arystokracji (Zygmunt, Różyc), a afirmując tych, którzy odnajdują sens w pracy i wierności tradycji. „Nad Niemnem” to zatem nie tylko historia miłosna, ale przede wszystkim pełna nadziei wizja odrodzenia narodu poprzez pracę organiczną i solidarność.