Antoine de Saint-Exupéry – Mały Książę – Streszczenie Szczegółowe

„Mały Książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupéry’ego to znacznie więcej niż tylko opowieść dla dzieci. To filozoficzna baśń, która pod płaszczem prostej historii o spotkaniu Pilota i małego chłopca z innej planety, kryje głębokie prawdy o ludzkiej naturze, przyjaźni, miłości, stracie i sensie życia. Utwór, dedykowany Léonowi Werthowi, „gdy był małym chłopcem”, jest symbolicznym mostem rzuconym między światem dorosłych, zdominowanym przez liczby i pragmatyzm, a światem dziecięcej wyobraźni, gdzie liczy się to, co niewidoczne dla oczu.

Rozdział I: O Niezrozumieniu Dorosłych i Rysunku Węża Boa

Opowieść rozpoczyna się od osobistego wspomnienia Narratora, który jest jednocześnie Pilotem i głównym bohaterem. Kiedy miał sześć lat, jego wyobraźnię poruszył obrazek w książce przyrodniczej zatytułowanej „Historie z życia wzięte”. Rysunek przedstawiał węża boa w akcie połykania drapieżnego zwierzęcia. Zafascynowany tym procesem – cichym, powolnym trawieniem trwającym sześć miesięcy – postanowił przelać własną wizję na papier.

Jego pierwszy rysunek, oznaczony numerem 1, przedstawiał węża boa, który właśnie połknął słonia. Z zewnątrz wyglądało to jak prosty, brązowy kształt. Dumny ze swojego dzieła, pokazywał je dorosłym, pytając, czy ich przeraża. Odpowiedź była zawsze taka sama, pełna pobłażania i niezrozumienia: „Dlaczego kapelusz miałby być przerażający?”. Dorośli, pozbawieni dziecięcej perspektywy, nie potrafili dostrzec niczego poza prozaicznym przedmiotem.

Niezrażony, chłopiec stworzył rysunek numer 2. Tym razem, aby ułatwić dorosłym zrozumienie, narysował przekrój węża, ukazując słonia znajdującego się w jego wnętrzu. Jednak i ta próba zakończyła się porażką. Dorośli, zamiast docenić jego kreatywność, poradzili mu, by porzucił „bazgranie” węży boa i skupił się na „poważnych” przedmiotach, takich jak geografia, historia, arytmetyka i gramatyka. To doświadczenie było dla niego pierwszym, bolesnym zderzeniem z hermetycznym światem dorosłych, którzy, jak konkludował, „nigdy niczego sami nie potrafią zrozumieć, a dla dzieci to męczące, wiecznie im wszystko tłumaczyć”.

Zniechęcony, porzucił marzenia o karierze malarskiej i wybrał zawód, który wydawał się bardziej praktyczny – został pilotem. Latając po całym świecie, spotykał wielu „poważnych” ludzi. Czasami, gdy czuł, że ktoś może go zrozumieć, wyciągał swój stary rysunek numer 1. Niestety, reakcja była niezmienna: „To jest kapelusz”. Wtedy Pilot wzdychał i zniżał się do poziomu rozmówcy, dyskutując o brydżu, golfie, polityce i krawatach. A dorosły był zadowolony, że spotkał tak rozsądnego człowieka. W ten sposób Pilot żył samotnie, bez nikogo, z kim mógłby szczerze porozmawiać o tym, co dla niego naprawdę ważne.

Rozdział II: Spotkanie na Pustyni i Prośba o Baranka

Sześć lat przed spisaniem tej historii, życie Pilota uległo dramatycznej zmianie. Awaria silnika zmusiła go do awaryjnego lądowania na środku Sahary, tysiące mil od jakiejkolwiek ludzkiej osady. Miał zapas wody zaledwie na osiem dni, a naprawa skomplikowanej maszyny wydawała się zadaniem ponad siły. Był całkowicie sam, zdany tylko na siebie.

Pierwszego ranka, gdy spał na piasku, obudził go cieniutki, niezwykły głosik: „Proszę… narysuj mi baranka!”. Zaskoczony Pilot zerwał się na równe nogi. Przed nim stał mały, niezwykły chłopiec o poważnym wyrazie twarzy i złotych włosach. Nie wyglądał na zagubionego, zmęczonego ani przestraszonego. Był jak zjawa, cud pośrodku pustyni.

Po pierwszym szoku, Pilot, pamiętając o swojej porażce artystycznej, odparł, że nie umie rysować. Ale chłopiec nie ustępował. „To nieważne. Narysuj mi baranka”. Zaintrygowany, Pilot sięgnął do kieszeni i wyjął swój stary rysunek węża boa. Ku jego zdumieniu, chłopiec od razu go rozpoznał: „Nie! Nie! Nie chcę słonia w wężu boa. Wąż boa jest niebezpieczny, a słoń jest za duży. U mnie jest bardzo mało miejsca. Potrzebuję baranka”.

Był to pierwszy człowiek, który zrozumiał jego rysunek. Wzruszony Pilot podjął próbę. Narysował baranka, ale chłopcu się on nie spodobał – wyglądał na chorego. Drugi rysunek przedstawiał barana z rogami. „Nie, to jest baran. Chcę baranka, który będzie długo żył”. Trzeci był za stary. Zniecierpliwiony Pilot, chcąc wrócić do naprawy silnika, narysował w końcu prostą skrzynkę z trzema otworami. „To jest skrzynka. Baranek, którego chciałeś, jest w środku”. Twarz małego chłopca rozjaśniła się. „Właśnie o to mi chodziło! Czy myślisz, że ten baranek potrzebuje dużo trawy?”. I tak, poprzez prosty rysunek, nawiązała się niezwykła więź między Pilotem a Małym Księciem.

Rozdział III: Tajemnica Pochodzenia i Maleńka Planeta

Pilot, próbując dowiedzieć się czegoś więcej o swoim nowym przyjacielu, szybko odkrył, że Mały Książę rzadko odpowiada na pytania, za to sam zadaje ich mnóstwo. Kiedy chłopiec zobaczył samolot, zapytał: „Co to za rzecz?”. Gdy usłyszał, że to maszyna, która lata i że Pilot „spadł z nieba”, ucieszył się. „A więc ty też spadłeś z nieba! Z jakiej planety pochodzisz?”.

To pytanie uświadomiło Pilotowi, że Mały Książę przybył z innego świata. Chłopiec, patrząc z czułością na swój rysunek, cieszył się, że skrzynka będzie dla baranka dobrym domem na noc. Odrzucił propozycję uwiązania go na sznurku, tłumacząc ze smutkiem w głosie: „Ale dokąd on mógłby pójść? U mnie jest tak mało miejsca… Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko”.

Rozdział IV: Planeta B-612 i Świat Liczb

Z kolejnych rozmów Pilot wywnioskował, że planeta Małego Księcia jest niewiele większa od domu. To go nie zdziwiło, wiedział bowiem o istnieniu tysięcy asteroid, z których wiele jest tak małych, że ledwo je widać przez teleskop. Domyślił się, że Mały Książę przybył z asteroidy B-612. Tę planetoidę odkrył w 1909 roku pewien turecki astronom, jednak nikt mu nie uwierzył z powodu jego tradycyjnego, orientalnego stroju. Dopiero gdy kilka lat później zaprezentował swoje odkrycie w eleganckim, europejskim fraku, cały świat naukowy przyjął je z aplauzem.

Ta anegdota stała się dla Pilota pretekstem do refleksji nad naturą dorosłych. „Dorośli kochają liczby” – stwierdził. Kiedy opowiada się im o nowym przyjacielu, nigdy nie pytają o rzeczy istotne: „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy kolekcjonuje motyle?”. Zamiast tego chcą znać konkrety: „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?”. Tylko wtedy sądzą, że go znają. Podobnie jest z domami. Nie wystarczy powiedzieć „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu…”. Trzeba podać cenę: „Widziałem dom za sto tysięcy franków”. Wtedy wykrzykną: „Jaki piękny dom!”. Dlatego też, opowiadając o Małym Księciu, Pilot czuje, że musi podać numer jego planety, by dorośli potraktowali tę historię poważnie.

Pilot przyznaje, że pisze tę książkę, by nie zapomnieć o swoim przyjacielu. To smutne zapomnieć przyjaciela. Kupił farby i kredki, by na nowo nauczyć się rysować i uwiecznić jego postać, choć wie, że po latach spędzonych wśród dorosłych, stał się już trochę do nich podobny.

Rozdział V: Problem Baobabów

Trzeciego dnia znajomości Mały Książę wyjawił Pilotowi wielki dramat swojej planety – problem baobabów. Dopytywał z niepokojem, czy baranki jedzą krzewy, mając nadzieję, że jego nowy towarzysz pomoże mu w walce z inwazją. Na jego planecie, podobnie jak na każdej innej, rosły dobre i złe nasiona. Z dobrych wyrastały pożyteczne rośliny, a ze złych – chwasty. Nasiona baobabów były tymi najgorszymi.

Na tak małej planecie jak B-612, niezauważony i niewyrwany w porę pęd baobabu mógł w krótkim czasie rozrosnąć się do gigantycznych rozmiarów. Jego korzenie, niczym potężne macki, mogły oplątać całą planetę i rozsadzić ją na kawałki. Dlatego każdego ranka Mały Książę musiał wykonywać żmudną, ale niezwykle ważną pracę: dokładnie przeglądać glebę i wyrywać wszystkie młode pędy baobabów, które na wczesnym etapie rozwoju były łudząco podobne do pędów róż. „To praca bardzo nudna, ale bardzo łatwa” – mówił, podkreślając wagę dyscypliny i odpowiedzialności za swój mały świat.

Rozdział VI: Miłość do Zachodów Słońca

Czwartego dnia Pilot dowiedział się o wielkiej miłości Małego Księcia do zachodów słońca. Na Ziemi, aby zobaczyć zachód słońca, trzeba czekać na odpowiednią porę. Ale na jego maleńkiej planecie było inaczej. Wystarczyło przesunąć krzesło o kilka kroków, by ponownie obserwować, jak słońce chowa się za horyzontem. „Pewnego dnia widziałem zachód słońca czterdzieści trzy razy!” – wyznał chłopiec. A po chwili dodał: „Wiesz… kiedy jest bardzo smutno, lubi się zachody słońca…”.

Rozdział VII: O Kolcach, Różach i Poważnych Sprawach

Piątego dnia, gdy Pilot wciąż zmagał się z naprawą silnika, Mały Książę zadał mu kolejne pytanie, które zrodziło się z jego troski o baranka. „Baranek, jeśli zjada krzewy, to zjada także kwiaty?”. Gdy Pilot potwierdził, chłopiec zapytał z niepokojem: „Także te, które mają kolce?”. A gdy i na to pytanie otrzymał odpowiedź twierdzącą, wykrzyknął: „To po co są kolce?!”.

Pilot, zirytowany upartą śrubą w silniku, odpowiedział opryskliwie, że kolce nie służą do niczego, że to tylko przejaw złośliwości kwiatów. Mały Książę zamilkł, a potem z goryczą w głosie powiedział: „Nie wierzę ci! Kwiaty są słabe. Są naiwne. Zabezpieczają się, jak mogą. Myślą, że z kolcami są straszne…”. Oskarżył Pilota, że mówi jak dorośli, że myli wszystko i miesza. Opowiedział mu o panu o czerwonej twarzy, który nigdy nie powąchał kwiatu, nie spojrzał w gwiazdę i nikogo nie kochał, a całe dnie spędzał na liczeniu i powtarzaniu „Jestem poważnym człowiekiem!”. „On nie jest człowiekiem, on jest grzybem!” – krzyknął Mały Książę.

W końcu, z płaczem, wyznał, co go tak naprawdę dręczy. Na jego planecie jest jedyny na świecie, wyjątkowy kwiat – jego Róża. I jeśli baranek ją zje, to tak, jakby wszystkie gwiazdy na niebie nagle zgasły. „I tobie się wydaje, że to nieważne!”. Pilot, poruszony jego rozpaczą, odłożył narzędzia. Objął go i pocieszył, obiecując, że narysuje barankowi kaganiec, a dla Róży zbroję. Zrozumiał, że „kraina łez jest taka tajemnicza”.

Rozdział VIII: Historia Kapryśnej Róży

Pilot stopniowo poznawał historię Róży. Wykiełkowała ona z nasiona przyniesionego z wiatrem i była zupełnie inna niż wszystkie kwiaty, które Mały Książę znał do tej pory. Jej pąk rozwijał się powoli, starannie dobierając kolory i układając płatki. Pewnego ranka, wraz ze wschodem słońca, ukazała się w pełnej krasie.

Była piękna, ale jednocześnie niezwykle próżna i kapryśna. Kokietowała Małego Księcia, domagając się komplementów i nieustannej opieki. Twierdziła, że jej cztery kolce obronią ją przed tygrysami, po czym prosiła o parawan, by chronić się przed przeciągami, i o klosz na noc, by nie zmarznąć. Jej wymagania i drobne kłamstewka (np. na temat swojego pochodzenia) męczyły Małego Księcia. Choć pielęgnował ją i podlewał, czuł się nieszczęśliwy. Dopiero po opuszczeniu planety zrozumiał, że nie powinien był jej oceniać po słowach, lecz po czynach. „Pachniała i rozjaśniała moją planetę. Nie powinienem był uciekać! Powinienem był odnaleźć w niej czułość, ukrytą za małymi sztuczkami”.

Rozdział IX: Pożegnanie i Ucieczka

Decyzja o opuszczeniu planety dojrzewała w Małym Księciu od dawna. W dniu wyjazdu starannie wyczyścił swoje trzy wulkany – dwa czynne i jeden wygasły – oraz wyrwał ostatnie pędy baobabów. Gdy poszedł pożegnać się z Różą, ta, ku jego zdziwieniu, nie robiła mu wymówek. Wyznała mu, że go kocha i przeprosiła za swoje zachowanie. „Byłam niemądra” – powiedziała. Nie chciała już ani klosza, ani parawanu. Gdy Mały Książę zwlekał z odejściem, poganiała go, nie chcąc, by zobaczył jej łzy. „Była taką dumną Różą…”. Wykorzystując migrację dzikich ptaków, Mały Książę opuścił swoją planetę.

Rozdział X: Planeta Króla

Rozpoczęła się podróż Małego Księcia po sąsiednich asteroidach. Pierwsza, którą odwiedził (asteroida 325), była zamieszkana przez Króla. Ubrany w purpurę i gronostaje, siedział na tronie, który zajmował prawie całą planetę. Ucieszył się na widok przybysza, bo wreszcie miał poddanego, któremu mógł wydawać rozkazy. Jego władza była jednak specyficzna – opierała się na logice i rozsądku. „Trzeba wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku” – tłumaczył. Jego rozkazy musiały być możliwe do wykonania. Mógł rozkazać generałowi, by zmienił się w morskiego ptaka, ale jeśli generał by go nie posłuchał, byłaby to wina króla, a nie generała.

Mały Książę, zafascynowany, poprosił o zachód słońca. Król zgodził się, ale zastrzegł, że musi poczekać na sprzyjające warunki, czyli na godzinę 19:40. Chcąc zatrzymać chłopca przy sobie, zaoferował mu stanowisko Ministra Sprawiedliwości. Mały Książę miałby sądzić starego szczura – jedynego innego mieszkańca planety. Chłopiec, znudzony, postanowił ruszyć dalej. Król, nie chcąc stracić poddanego, mianował go swoim ambasadorem. Odszedł, myśląc: „Dorośli są bardzo dziwni”.

Rozdział XI: Planeta Próżnego

Druga planeta (asteroida 326) należała do Próżnego. Mężczyzna w fantazyjnym kapeluszu od razu uznał Małego Księcia za swojego wielbiciela. Dla niego inni ludzie istnieli tylko po to, by go podziwiać. Poprosił chłopca, by klaskał w dłonie, a on będzie się odkłaniał, uchylając kapelusza. Po chwili Mały Książę zmęczył się tą monotonną zabawą. Próżny prosił go, by go podziwiał, co dla chłopca było niezrozumiałe. „Podziwiać to znaczy uznać, że jestem najpiękniejszy, najlepiej ubrany, najbogatszy i najmądrzejszy na całej planecie”. „Ależ ty jesteś sam na swojej planecie!” – zauważył Mały Książę. Mimo to, spełnił jego prośbę, wzruszając ramionami, i odleciał, utwierdzając się w przekonaniu o dziwności dorosłych.

Rozdział XII: Planeta Pijaka

Wizyta na trzeciej planecie (asteroida 327) była krótka i przygnębiająca. Mieszkał tam Pijak, siedzący przed baterią butelek. Na pytanie, dlaczego pije, odpowiedział, że pije, by zapomnieć. „O czym zapomnieć?” – dopytywał chłopiec. „Że się wstydzę” – odparł Pijak. „Czego się wstydzisz?”. „Wstydzę się, że piję”. Ten błędny krąg absurdu pogrążył Małego Księcia w głębokim smutku.

Rozdział XIII: Planeta Bankiera

Czwarta planeta (asteroida 328) była własnością Bankiera. Mężczyzna ten był tak zajęty liczeniem, że nawet nie podniósł głowy na powitanie. Od pięćdziesięciu czterech lat liczył gwiazdy. Uważał, że należą do niego, ponieważ on pierwszy pomyślał o tym, by je posiadać. Zapisywał ich liczbę na kartce papieru i zamykał w szufladzie. To dawało mu poczucie bogactwa. Mały Książę nie mógł pojąć sensu takiego posiadania. Stwierdził, że on sam jest pożyteczny dla swoich wulkanów, które czyści, i dla swojej Róży, którą podlewa. „Ale ty nie jesteś pożyteczny dla gwiazd…” – powiedział i odleciał, myśląc, że dorośli są „całkiem nadzwyczajni”.

Rozdział XIV: Planeta Latarnika

Piąta planeta (asteroida 329) była najmniejsza ze wszystkich. Mieściła się na niej tylko latarnia uliczna i Latarnik. Jego zadanie polegało na zapalaniu latarni wieczorem i gaszeniu jej rano. Jednak planeta obracała się tak szybko, że doba trwała zaledwie minutę. Biedny Latarnik nie miał chwili wytchnienia, musiał bez przerwy wykonywać polecenie.

Mały Książę polubił tego człowieka. Jego praca, choć absurdalna, miała w sobie jakiś sens – była dla kogoś. „To jedyny człowiek, który nie wydaje mi się śmieszny. A to prawdopodobnie dlatego, że zajmuje się czymś innym niż tylko sobą”. Chciał zostać na tej planecie, zwłaszcza że można było na niej oglądać 1440 zachodów słońca na dobę. Niestety, była za mała dla dwóch osób.

Rozdział XV: Planeta Geografa

Szósta planeta (asteroida 330) była znacznie większa i zamieszkiwał ją stary Geograf, autor opasłych ksiąg. Ucieszył się na widok Małego Księcia, biorąc go za badacza. Wyjaśnił mu, że geograf jest zbyt ważną osobą, by samemu podróżować. Jego zadaniem jest spisywanie relacji badaczy, ale tylko tych o dobrej reputacji moralnej, by uniknąć fałszywych informacji w księgach.

Poprosił Małego Księcia o opisanie jego planety. Chłopiec opowiedział o wulkanach, ale gdy wspomniał o Róży, Geograf stwierdził, że kwiaty są „efemeryczne” i nie zasługują na zapisanie w księgach. Mały Książę nie znał tego słowa. „Efemeryczny znaczy zagrożony bliskim wyginięciem” – wyjaśnił starzec. W tym momencie Mały Książę po raz pierwszy poczuł żal z powodu opuszczenia swojej Róży. Zrozumiał, że zostawił ją samą, bezbronną. Geograf, widząc jego smutek, doradził mu, by odwiedził planetę Ziemię, która ma dobrą reputację.

Rozdział XVI i XVII: Przybycie na Ziemię i Spotkanie ze Żmiją

I tak Mały Książę przybył na Ziemię. Był zdumiony jej ogromem. Obliczył, że na jej powierzchni zmieściłoby się dwa miliardy dorosłych, z wszystkimi ich królami, geografami i pijakami. Wylądował na Saharze w Afryce i nie zobaczył ani jednego człowieka. Pierwszą istotą, którą spotkał, była Żmija, poruszająca się po piasku jak „pierścień w kolorze księżyca”.

Żmija wyjaśniła mu, że na pustyni jest się samotnym, ale „samotnym jest się także wśród ludzi”. Mówiła zagadkami, wspominając o swojej mocy: „Tego, kogo dotknę, odsyłam tam, skąd przybył. Mogę ci pomóc pewnego dnia, jeśli bardzo zatęsknisz za swoją planetą”. Jej słowa, choć złowieszcze, były też obietnicą.

Rozdziały XVIII, XIX i XX: Poszukiwanie Ludzi i Ogród Róż

Mały Książę wędrował przez pustynię, szukając ludzi. Spotkał jedynie trzypłatkowy kwiatek, który widział kiedyś karawanę, i wspiął się na wysoką górę, gdzie jego wołanie odpowiadało mu tylko echo. W końcu, po długiej wędrówce, dotarł do ogrodu pełnego kwitnących róż.

Ten widok był dla niego szokiem. Jego Róża zapewniała go, że jest jedyna w swoim rodzaju we wszechświecie. A tu, na Ziemi, zobaczył pięć tysięcy takich samych kwiatów. Poczuł się oszukany i nieszczęśliwy. Położył się w trawie i zapłakał, uświadamiając sobie, że jego bogactwo – trzy wulkany i jeden kwiat – nie czyni go wcale wielkim księciem.

Rozdział XXI: Spotkanie z Lisem i Nauka o Oswajaniu

Wtedy właśnie pojawił się Lis. Mały Książę poprosił go, by się z nim pobawił, ale Lis odparł, że nie może, bo nie jest oswojony. „Oswoić znaczy stworzyć więzy” – wytłumaczył. Opowiedział o swoim monotonnym życiu – polowaniu na kury i uciekaniu przed myśliwymi. Jeśli Mały Książę go oswoi, jego życie nabierze sensu. Szum zboża będzie mu przypominał kolor jego włosów, a jego kroki będą inne niż wszystkie.

Proces oswajania wymagał cierpliwości i rytuału. Mały Książę musiał przychodzić codziennie o tej samej porze i siadać coraz bliżej. Dzięki temu Lis nauczył się na niego czekać i cieszyć na jego widok. Kiedy nadszedł czas pożegnania, Lis był smutny, ale przyznał, że warto było, bo „zyskał kolor zboża”.

Na pożegnanie wyjawił Małemu Księciu swój sekret: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. I dodał: „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za swoją Różę”.

Dzięki Lisowi Mały Książę zrozumiał, że jego Róża, choć wygląda jak tysiące innych, jest dla niego wyjątkowa, ponieważ to on poświęcił jej swój czas, podlewał ją, chronił i oswoił.

Rozdziały XXII i XXIII: Pociągi i Tabletki na Pragnienie

W dalszej wędrówce Mały Książę spotkał Zwrotniczego, który kierował pędzącymi w różne strony pociągami. Dorośli w pociągach wciąż gdzieś się spieszyli, nigdy nie będąc zadowolonymi z miejsca, w którym są. „Nikt nigdy nie jest zadowolony tam, gdzie jest” – powiedział Zwrotniczy. Tylko dzieci wiedziały, czego szukają, i przyciskały nosy do szyb.

Następnie spotkał Kupca, który sprzedawał pigułki gaszące pragnienie, pozwalające zaoszczędzić pięćdziesiąt trzy minuty tygodniowo. Mały Książę pomyślał, że gdyby on miał tyle wolnego czasu, poszedłby powoli w stronę studni.

Rozdział XXIV i XXV: Poszukiwanie Studni i Woda dla Serca

Ósmego dnia na pustyni Pilotowi skończyła się woda. Słuchał opowieści Małego Księcia, ale strach przed śmiercią z pragnienia stawał się coraz silniejszy. Postanowili razem poszukać studni. Idąc przez piaski, Mały Książę powiedział: „To, co upiększa pustynię, to fakt, że gdzieś w sobie kryje studnię”. Pilot zrozumiał, że prawdziwe piękno jest niewidoczne, ukryte.

O wschodzie słońca odnaleźli studnię. Nie była to zwykła dziura w piasku, ale studnia jak z wiejskiego podwórka, z kołowrotkiem i liną. Woda, którą z niej zaczerpnęli, była dla nich czymś więcej niż napojem. Była jak podarunek, owoc ich wspólnego marszu i trudu.

Wtedy Mały Książę przypomniał Pilotowi o kagańcu dla baranka. Z niepokojem Pilot narysował go, czując, że zbliża się chwila pożegnania. Mały Książę wyznał, że następnego dnia minie rok od jego przybycia na Ziemię i że wylądował niedaleko tego miejsca. Umówili się na spotkanie wieczorem, a Pilot odszedł z ciężkim sercem.

Rozdział XXVI: Powrót do Gwiazd

Następnego wieczoru Pilot, ukończywszy naprawę samolotu, wrócił na umówione miejsce. Z daleka zobaczył Małego Księcia siedzącego na murku i rozmawiającego z kimś, kogo nie widział. Gdy podszedł bliżej, usłyszał, jak chłopiec mówi do żółtej żmii: „Masz dobry jad? Jesteś pewna, że nie będę długo cierpiał?”.

Pilot, przerażony, podbiegł do przyjaciela. Mały Książę, blady i smutny, ucieszył się, że Pilot będzie mógł wrócić do domu. Wyjaśnił mu, że on również dziś wraca. Jego powrót będzie jednak inny. Ciało jest zbyt ciężkie, by zabrać je w tak daleką podróż. Będzie wyglądał, jakby umierał, ale to nie będzie prawda. „To będzie jak stara, porzucona kora”.

Poprosił Pilota, by nie przychodził tej nocy, ale ten nie mógł go zostawić. Mały Książę dał mu na pożegnanie niezwykły dar. „Gdy popatrzysz nocą w niebo, ponieważ będę mieszkał na jednej z gwiazd, ponieważ będę się śmiał na jednej z nich, to będzie tak, jakby wszystkie gwiazdy się śmiały. Będziesz miał gwiazdy, które potrafią się śmiać!”.

Gdy nadeszła chwila, poszli razem. Mały Książę szedł zdecydowanie. W pewnym momencie, przy jego kostce mignęło coś żółtego. Upadł na piasek cicho, jak upada drzewo.

Rozdział XXVII: Pamięć i Tęsknota

Pilot naprawił samolot i wrócił do przyjaciół. Minęło sześć lat. Nigdy nikomu nie opowiedział tej historii. Jego smutek z czasem złagodniał. Był pewien, że Mały Książę wrócił na swoją planetę, bo o świcie nie znalazł jego ciała. Teraz, patrząc w gwiazdy, słyszy ich śmiech. Czasami jednak ogarnia go niepokój, bo rysując kaganiec, zapomniał dorysować skórzanego paska. Czy baranek mógł zjeść Różę? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi, zmieniając dla niego wygląd całego wszechświata.

Na koniec Pilot zamieszcza rysunek pustynnego krajobrazu – najpiękniejszego i najsmutniejszego miejsca na świecie. Prosi czytelnika, by jeśli kiedyś tam trafi, zatrzymał się na chwilę pod gwiazdą. A jeśli podejdzie do niego mały, złotowłosy chłopiec, który nie odpowiada na pytania – będzie to znak. Prosi, by nie zostawiać go w smutku, lecz szybko napisać mu, że Mały Książę powrócił.

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – przesłanie utworu

„Mały Książę” to opowieść-testament, w której Antoine de Saint-Exupéry przypomina o wartościach zagubionych w pędzącym, pragmatycznym świecie dorosłych. Poprzez podróż małego, złotowłosego chłopca, autor ukazuje, jak absurdalne i puste stają się dążenia oparte na posiadaniu, władzy i próżności. Utwór uczy, że prawdziwe bogactwo kryje się w relacjach – w cierpliwym oswajaniu, które zamienia zwykłego lisa w jedynego na świecie przyjaciela, i w odpowiedzialności za kapryśną różę, która staje się wyjątkowa dzięki poświęconemu jej czasowi. To wzruszająca lekcja o tym, że miłość i przyjaźń nadają sens istnieniu, a to, co w życiu najcenniejsze, można dostrzec jedynie sercem.